expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 18 grudnia 2013

Nie tylko dla biuściastych

Zsuwające się co chwilę ramiączka, wrzynające w skórę fiszbiny – coś Wam to mówi? Tak wygląda uprawianie aktywności fizycznej w nieodpowiednio dobranej bieliźnie. W dzisiejszym poście chciałabym zadać wszystkie pytania, na które, być może, nie macie odwagi :-)

Doradzałam ostatnio koleżance z pracy, w co warto zainwestować, rozpoczynając przygodę z bieganiem. Wszystkie poradniki na pierwszym miejscu stawiają buty. Według mnie bazą do dobrego samopoczucia i komfortu podczas treningu jest porządny, sportowy stanik. W rozmowie z Joanną Keńską , specjalistą Panache Sport, łamiemy popularny stereotyp, że „problem” dotyczy wyłącznie posiadaczek dużych biustów.

RUNNINGOWNIA: Co się dzieje z naszym biustem, gdy jesteśmy aktywne, np. biegamy? Czytałam, że biust podczas biegu wykonuje ruch w kształcie ósemki, co może mieć negatywne konsekwencje.

Joanna Keńska, Panache Sport: W piersiach nie ma mięśni, a jedynym podtrzymaniem dla nich jest skóra i więzadła Coopera, które nie są wystarczająco mocne, by powstrzymać ruch biustu. Podczas uprawiania sportu biust rusza się bowiem we wszystkich kierunkach. W zależności od rozmiaru piersi, bez dobrze dopasowanego biustonosza sportowego ten ruch może dochodzić do podskoków piersi wynoszących nawet 21cm! Badania Progressive Sport Technology pokazują, że poprzez noszenie biustonosza sportowego ruch ten może zostać zredukowany aż o 83%.

Panache Sport Bra daje możliwość różnego zapięcia ramiączek

R: A jeśli uprawiamy sport w codziennym biustonoszu?
J.K.: To może prowadzić do bólu i nieodwracalnego obwiśnięcia biustu, wpływa też na poziom osiąganych wyników sportowych. Ważny jest również czynnik psychologiczny – jesteśmy zakłopotane wyglądem podskakujących piersi, narastają kompleksy. Przez efekt podskakujących piersi możemy tracić motywację do ćwiczeń, a nawet przestać akceptować swoje ciało.

R: Kobietom o rozmiarze miseczki większym niż popularne 75B często wydaje się, że są skazane na szachy :-) Słyszałam też o zakładaniu na trening dwóch staników – tradycyjnego, noszonego na co dzień i dodatkowo sportowego topu.
J.K.: Nie ma znaczenia, jak duży biust kobieta posiada – problem tkwi w braku odpowiedniego podtrzymania. Ćwiczenie bez właściwego podtrzymania powoduje, że posiadaczki małych biustów cierpią tak samo, jak posiadaczki większych piersi. Biustonosz sportowy, zapewniający właściwe podtrzymanie biustu podczas ćwiczeń, jest więc równie ważny, jak odpowiednie obuwie sportowe dla stóp.
Pamiętajmy jednak, że nawet najlepszy, ale źle dopasowany biustonosz sportowy nie spełnia swojego zadania i zamiast pomóc może wyrządzić krzywdę. Dlatego też uczulamy aktywne kobiety, by dobierały bieliznę odpowiednią do wielkości piersi. Z bezpłatnej porady bra fitterki można skorzystać w sklepach z bielizną Panache na terenie całej Polski. Wybierając biustonosz sportowy w odpowiednio dopasowanym rozmiarze, możecie zmniejszyć wstrząsy biustu aż o 83%. Taki biustonosz zadziała jak "ręce podtrzymujące piersi" - zapobiegnie podskakiwaniu, ale nie spłaszczy biustu. Efekt? Biegając czujemy się swobodnie, a przy tym wyglądamy seksownie i unikamy bólu po ćwiczeniach.



R: Czym różni się prawdziwy sportowy stanik od tych popularnych topików, które, przynajmniej mnie, nie dają żadnego komfortu?
J.K.: Materiałowy top nie zapewni odpowiedniego podtrzymania i dopasowania. Działa raczej na zasadzie ściśnięcia piersi i ich spłaszczenia. Dobry biustonosz sportowy jak np. Panache Sport posiada termicznie kształtowane miseczki, z których każda indywidualnie okala pierś, redukując ruch nie tylko w kierunku góra-dół, ale także na boki.  Jest ponadto wyposażony w niewyczuwalne fiszbiny otoczone silikonem dla zwiększenia komfortu noszenia, nadając jednocześnie piersiom idealny kształt i podtrzymanie. Przecież także podczas ćwiczeń chcemy czuć się kobieco. W naszej bieliźnie sportowej mamy wreszcie oddychający materiał, szerokie, regulowane, wyściełane ramiączka by zapobiec otarciom, zapięcie umożliwiające skrzyżowanie ramiączek czy płaskie szwy - dzięki czemu bielizna świetnie prezentuje się pod sportowym ubraniem. I co najważniejsze -  szeroki zakres rozmiarowy. Panache Sport jest dostępny od miseczki B-H już od 60 cm pod biustem umożliwiając idealne dopasowanie bielizny do kobiecych kształtów. Podczas zakupów pamiętajmy więc, że tylko idealnie dopasowany sportowy stanik zapewni nam optymalny efekt podtrzymania i komfort podczas ćwiczeń.

R: Jak dbać o sportową bieliznę?
J.K.: O bieliznę sportową dbamy podobnie jak o codzienną. Biustonosz należy prać  ręcznie w letniej lub chłodnej wodzie. Wysoka temperatura to największy wróg włókien elastyny zawartych w biustonoszu, odpowiedzialnych za kształt i wsparcie biustu. Ważne jest to, aby zawsze używać delikatnych środków do prania – znakomicie sprawdzają się płyny do kąpieli niemowląt i dzieci. Wtedy nawet częste pranie nie skróci życia ulubionego, idealnie dopasowanego stanika. Następnie suszymy stanik w temperaturze pokojowej, rozkładając go w ustronnym miejscu z dala od grzejników. Mokry materiał jest podatny na odkształcenia, dlatego susząc biustonosz, lepiej go nie wieszać.

R: Bardzo dziękuję za rozmowę!




Adresy sklepów z bielizną Panache Sport dostępne są na www.panachesport.pl.

czwartek, 12 grudnia 2013

Plany, plany, plany...


Ten post miał powstać już dawno temu, nie sądziłam, że wyprzedzi mnie Renata z Radosne Bieganie. Mój zapał przed stawianiem poprzeczki na 2014 skutecznie ostudziła kontuzja, której nabawiłam się po Półmaratonie Kampinoskim. I w sumie bardzo mi się ta lekcja przydała, nauczyła pokory i cierpliwości, oraz cieszenia się z biegania jako takiego, niekoniecznie gonienia za kolejnymi rekordami.
A więc, tadam-tadam, moje plany i marzenia na przyszły rok:
1. złamać 2 godziny w Półmaratonie Warszawskim 30 marca 2014 - jak sobie wizualizuję ten start, to mnie ciarki przechodzą, autentycznie.
2. złamać 50 minut w biegu na 10 km - nie planuję, w którym biegu, jak dla mnie może być nawet na treningu :-) to oznacza poprawę obecnej życiówki o ponad 4 minuty - realne?
3. wziąć udział w (teraz będzie moja lista marzeń startowych):
- Zimowe Biegi Górskie w Falenicy - bo mnie coraz bardziej kręcą niepłaskie tereny
- Bieg Łosia - bo bardzo chcę wrócić do Puszczy Kampinoskiej
- Bieg Truskawki - bo bardzo lubię truskawki :)
- Hardy Rolling - bo chcę spróbować swoich sił w górach; jestem już zapisana, i to jest druga po PW najważniejsza impreza sezonu
- Pogoń za Bobrem (w ramach Maratonu Wigry) - bo marzę o bieganiu na Suwalszczyźnie
- Bieg Szlak Trafi - bo to prawie moje rodzinne strony a poza tym w zeszłym roku mi nie wyszło
- Perły Małopolski - bo prawdopodobnie będę wtedy na urlopie w tych okolicach

Jak widzicie nie ma w tych planach startu w maratonie. Jeszcze kilka miesięcy temu miałam zamiar popełnić połówkę wiosną a całość jesienią. Zrezygnowałam z kilku powodów:
- wnioski po pierwszej kontuzji - wolniej, spokojniej, więcej cierpliwości,  jeszcze wiele przed Tobą
- chęć poprawy na krótszych dystansach, bez zamulania się treningiem maratońskim
- czas, którego wymaga przygotowanie do maratonu - w tej chwili nie jestem gotowa, aby  większość życiowych aktywności podporządkować pod taki cel

I jak Wam się podoba taki plan? Jakie są Wasze?

środa, 4 grudnia 2013

100 spalonych hamburgerów...

Endomondo pokazało dziś





pomyślałam więc, że to bardzo dobra okazja na podsumowanie tego roku :-)
Co prawda zostało go jeszcze 26 dni, ale zakładam, że nie wydarzy się już nic spektakularnego. W każdym razie nie bardziej niż sam fakt, że w ogóle zaczęłam biegać, mam za sobą dystans jak z gór nad morze a na dodatek mogę się tyułować Pąp Kadetką!
A to było tak:

22 kwietnia 2013
Już w drodze z pracy do domu, po ośmiu godzinach spędzonych w klimatyzowanym biurze i kolejnych dwóch w dusznym pociągu Kolei Mazowieckich, postanowiłam, że tego wieczoru wyjdę pobiegać. Wyciągnęłam z szafy Pegasusy Nike'a (kupione kilka lat wcześniej, przy którymś podejściu do biegania), stare bawełniane dresy i takąż bluzę. Chciałam tylko sprawdzić, jak długo będę w stanie biec bez przerwy. Wyszło tego niewiele ponad 15 minut, w średnim tempie 7:29 min/km. Spodobało mi się. W kwietniu wyszłam na "trening" jeszcze 5 razy, robiąc w sumie "kilometraż" równy 18 :-)



pierwsze biegowe buty

pierwszy plan treningowy
Od samego początku prześladowała mnie myśl o moim słomianym zapale i zastanawiałam się, kiedy to kolejne życiowe hobby odejdzie w niebyt. Aby ułatwić sobie zadanie, od razu zapisałam się na zawody - Samsung Irena Women's Run (5 km w czerwcu 2013) - i rozpisałam plan treningowy. Miałam dokładnie dwa miesiące na przygotowanie swojego ciała i głowy do przebiegnięcia w jednym kawałku tego, kosmicznego dla mnmie wtedy, dystansu. Przebiegłam go treningowo już po niecałych trzech tygodniach od rozpoczęcia planu.

pierwsze zawody
To było dla mnie niesamowite przeżycie. Chyba po raz pierwszy od czasów podstawówki brałam udział w jakiejś sportowej rywalizacji. Na dodatek w takiej, w której walczyłam tylko ze sobą. Była pierwsza techniczna koszulka, gadżety od sponsorów, pierwszy numer startowy i najważniejsze - pierwszy MEDAL. A poza tym cała masa doświadczeń na przyszłość.

na mecie Samsung Irena Women's


magia zawodów i pierwsza pauza 
Po Samsungu wiedziałam, że muszę biegać, choćby dla takich chwil, jak przekroczenie linii mety na kolejnych zawodach. To jest naprawdę niesamowite, że kompletni amatorzy mają okazję brać udział w profesjonalnie przygotowanych imprezach sportowych i czuć się jak Olimpijczyk. Kolejnym startem miał być sierpniowy Bieg Szlak Trafi k. Kazimierza Dolnego. No właśnie, miał... Całą radość z przygotowań do zawodów i biegania w ogóle odebrało mi zapalenie oskrzeli, które poddało się dopiero po 2 miesiącach walki i trzech antybiotykach. Fatalnie znosiłam przymusowe leżenie w łóżku i obawiałam się, czy uda mi się wrócić do regularnych treningów. Bakcyl był już jednak połknięty.

pierwszy finisz z prawdziwego zdarzenia
Jeszcze przed chorobą zapisałam się na 10-kilometrowy bieg podczas Pikniku Rodzinnego w Czosnowie (1 września). I w sumie nic w tej imprezie szczególnego nie było - ja w kiepskiej formie po kuracji antybiotykami, pogoda fatalna, atrakcji dla dzieci jak na lekarstwo. Ale popis był tuż przed metą i od tamtej pory finisze są moją specjalnością :-) Cały czas się zastanawiam, skąd się biorą na ostatnich metrach te niesamowite pokłady siły i determinacji, podczas gdy jeszcze przed kilkoma minutami ledwo przebierałam nogami.

finisz w Czosnowie

fall in love with trail running
W szczytowej formie jechałam na Hajnowską Dwunastkę (5 października). To najwspanialsza, jak dotąd, przygoda biegowa. Bo pierwszy raz bieg terenowy, bo zrobiła się z tego towarzyska wycieczka ze znajomymi do Puszczy Białowieskiej, bo zrobiłam życiówkę na 10 km, bo pogoda była cudowna a organizatorzy spisali się na medal. W Hajnówce zakochałam się w bieganiu po lasach i pagórkach i już w drodze powrotnej podjęłam decyzję o zapisaniu się na Półmaraton Kampinoski.

po Hajnowskiej Dwunastce


półmaraton po raz pierwszy i pierwsza kontuzja
Tak, wiem, w nieodpowiednim dla mnie momencie porwałam się na tę połówkę. Może nawet nie było za wcześnie, ale... zlekceważyłam dokuczający od kilku treningów ból uda/pośladka a poza tym kilometraż we wrześniu był chyba za dużym skokiem po 2-miesięcznej przerwie. Wszystko to zemściło się na mnie okrutnie, od 13-go kilometra półmaratonu walczyłam ze sobą, żeby nie zejść z trasy a z bólem borykam się do dziś. Ale szczerze? Nie żałuję ani przez moment swojej decyzji, to była przepiękna trasa, poznałam nowych biegających znajomych, zmierzyłam się z osobistymi lękami.

najtrudniejszy moment Półmaratonu Kampinoskiego

odkrywanie biegania na nowo i zimowo :-)Kontuzja zmusiła mnie do przerwy w treningach i zastanowienia się, co posżło nie tak, gdzie popełniłam błąd. Na biegowe ścieżki wracałam powolutku, świńskim truchtem, bez szaleństw w prędkościach i dystansach. Nauczyłam się czerpać przyjemność z samego biegania a nie tylko poprawiania swoich osiągów. I choć wkurza mnie, gdy pani w Endomondo podsumowuje tempo biegu, to za chwilę myślę sobie, że wolę biegać tak niż w ogóle :-)
A że w międzyczasie jakoś się tak zimowo, mroźno i deszczowo zrobiło, to mega sukcesem i satysfakcją jest dla mnie sam fakt, że w ogóle wyszłam z domu, w tych wszystkich ubraniowych warstwach i z tłustym kremem na twarzy.






No to kolejny post już musi być o planach na 2014!