expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 30 października 2013

Na stole u rehabilitanta

W końcu udało mi się dotrzeć do specjalisty od sportowych bóli wszelkiej maści. Nie było to zadanie łatwe - na wizytę trzeba swoje poczekać, chyba jakiś urodzaj kontuzjowanych mamy. Zdecydowałam się na ten wydatek z powodu doskwierającego od kilku tygodni bólu uda/pośladka, który skutecznie odebrał mi przyjemność z drugiej połówki biegu w Kampinosie. Spodziewałam się diagnozy i zestawu ćwiczeń do domu, otrzymałam jednak znacznie więcej. Wywiad był naprawdę bardzo szczegółowy, pytania konkretne i nie trzeba się było spowiadać z metryczki. Pan Maciek ocenił mnie holistycznie - całkiem prosta jestem, bez wad postawy, z neutralną stopą. Za to koszmarnie u mnie z elastycznością i rozciągnięciem mięśni.... Ale w sumie nie ma się czemu dziwić. Dopiero od kilku miesięcy mogę odważnie powiedzieć, że nie jestem kanapowcem, na dodatek pracującym 8 godzin dziennie w pozycji siedzącej.

Proste ćwiczenie rozciągające pośladek, które
szybko potwierdziło, jak kiepsko rozciągnięta jestem :-(

Diagnoza brzmi - przeciążenie mięśni pośladkowych, niekoniecznie wskutek niewłaściwego treningu. Ponoć kobiety mają naturalną tendencję do ciągłego napinania brzucha i pupy, w pewnym momencie mięśnie się najzwyczajniej buntują. Leczenie - systematyczne rozciąganie, masaże, przerwa od biegania (na szczęście krótka). Prewencja - automasaż piłeczką tenisową.
Dowiedziałam się przy okazji, że mój odcinek lędźwiowy kręgosłupa w ogóle nie pracuje przy skłonach. Muszę nad tym popracować, co by w przyszłości nie mieć z nim większych problemów. Była też okazja do zadania pytań o trening, ćwiczenia itp. Masaż przyniósł poprawę, ból jest z pewnością mniejszy.


kolejne ćwiczenie, z którym mam zamiar
zaprzyjaźnić się na dłużej
Myślę sobie, że każdy, kto zaczyna przygodę ze sportem (zwłaszcza po dłuższej przerwie w aktywności fizycznej) powinien sobie taką wizytę zafundować, aby uniknąć błędów i kontuzji.
Ja mam nadzieję już za tydzień przystąpić do realizacji planu na Półmaraton Warszawski, ale o tym w kolejnej notce.

6 komentarzy:

  1. Fizjoterapeuci to dar niebios!
    Ciekawa jestem Twoich przygotowań do PW - ja ten półmaraton chyba będę zmuszona odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  2. na razie przygotowań nie ma żadnych :-(
    jestem wściekła, bo powinnam już od dwóch tygodni realizować plan treningowy...
    a czemu musisz odpuścić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponoć co się odwlecze to nie uciecze - mam nadzieję, że tak będzie i u Ciebie!
    Odpuszczam bo jednak wolę zostawić sobie siły na maraton 13.04. Chociaż tak bardzo bym chciała ten półmaraton pobiec...

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa, to chyba, że tak :) choć niektórzy twierdzą, że połówka na dwa tygodnie przed maratonem to dobry sprawdzian formy
    a ja wczoraj wróciłam do treningów, jupi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby były 3 tygodnie to bym się nawet sekundy nie wahała :)
      to fantastycznie! w takim razie wpadaj na zBiegiemNatury - liczę, że znów będzie świetna atmosfera

      Usuń
    2. zapisałam się na najbliższą niedzielę - widzimy się?

      Usuń